fbpx
CHCIAŁAM ZE SOBĄ SKOŃCZYĆ, A TERAZ JESTEM SZCZĘŚLIWA JAK NIGDY DOTĄD!
MYŚLAŁAM, ŻE JUŻ ZAWSZE BĘDĘ CZUŁA TYLKO SMUTEK

UFAŁAM ZBYT MOCNO

Moja historia zaczęła się całkiem zwyczajnie. Byłam młodą dziewczyną, która poznała człowieka z bagażem doświadczeń. Bardzo chciałam mieć rodzinę. Przyjęłam do serca jego dzieci, z radością i z wielką nadzieją czekałam na moment, kiedy to ja będę w stanie błogosławionym i zostanę mamą naszego wspólnego dziecka.

SIELANKA

Zaszłam w ciążę bardzo szybko. Zdecydowaliśmy się na sformalizowanie naszej miłości, aby jako małżeństwo przywitać na świecie naszego syna. Kupiliśmy piękny, duży dom z ogrodem i zaczęliśmy nowy etap naszego życia. Było wręcz idealnie. Czasami zastanawiałam się czym sobie zasłużyłam, że los obdarował mnie takim szczęściem. Ustaliliśmy z mężem, że będę mu pomagać w firmie, ale głównie skupię się na dbałości o nasze ognisko domowe i wychowaniu naszego maleństwa. Zgodziłam się, bo niczego nam nie brakowało i nie wyobrażałam sobie, aby oddać taką małą istotę do żłobka.

PAN I WŁADCA

To był największy błąd jaki popełniłam. Byłam od niego zależna. Mąż zaczął mnie traktować jak swoją własność. Pierwsze sygnały pojawiły się już w ciąży. Zaczęłam być porównywana do byłej żony, otrzymałam od niego nakaz porodu naturalnego i obowiązku karmienia piersią przez dwa lata. Musiałam schodzić z Kasprowego Wierchu w piątym miesiącu ciąży, po tej wycieczce trafiłam na stół operacyjny i do końca porodu musiałam leżeć w łóżku. Modliłam się aby urodzić małego naturalnie, aby nie być gorszą, niestety nie udało się. Przed porodem zostałam wyrzucona z samochodu w trakcie powrotu do domu. Nie mogłam się poruszać, skończyło się cesarskim cięciem.

CHCĘ TYLKO, ŻEBY BYŁ ZDROWY

Najważniejsze było, aby urodzić zdrowego syna, na szczęście udało się. Myślałam, że jak pojawi się dziecko to wszystko się zmieni na lepsze, niestety było coraz gorzej. Straciłam pokarm miesiąc po porodzie. Zostałam zniewolona przez człowieka, który stosował kary, głodził i zostawiał mnie bez ogrzewania z małym dzieckiem. Byłam na wsi, bez pracy i bez środków do życia. Mąż przecież nie pił, „tylko czasami był nerwowy, bo musiał pracować”, aby zapewnić nam wszystko co najlepsze. Wstydziłam się powiedzieć komukolwiek co się dzieje między nami, co przeżywam, co się dzieje w tym pięknym, na zewnątrz tylko, domu.

SYLWESTER

Zaczęło się pukanie do drzwi obcych ludzi, którzy chcieli aby mój mąż oddał im pieniądze. Przyjeżdżał komornik, nie wiedziałam co się dzieje. Punktem kulminacyjnym był wieczór sylwestrowy. Zupełnie bez powodu, w wyniku fanaberii, zostałam wyrzucona na mróz, byłam w samych kapciach, bez ubrania wierzchniego. Patrzyły na tą sytuację jego dzieci. Wiedziałam, że na górze śpi w łóżeczku mój syn. Priorytetem było dostanie się do niego. To była najgorsza noc mojego życia. Czekałam do rana, aż odwiezie dzieci do domu. Wykorzystałam moment aby wziąć dziecko na ręce i uciekać jak najdalej jak tylko można od niego.

Zamieszkałam u mamy. Nie mogliśmy jednak zostać u niej na stałe, bo było tam za mało miejsca. Wiedziałam, że muszę coś zrobić. Znalazłam pracę i przedszkole. W końcu mogłam wynająć mieszkanko i zacząć wszystko od nowa…

PRÓBOWAŁ SIĘ ZABIĆ

Niestety mój mąż nadal mnie osaczał, nękał, szantażował, finalnie próbował się zabić i oskarżył mnie o to. Próbował doprowadzić do tego, żebym wróciła do niego. Moja mama uratowała mu życie. Prawdopodobnie źle to o mnie świadczy, ale chciałam aby umarł, aby mój koszmar się skończył… Złożyłam pozew rozwodowy, zaczęła się walka o dziecko, zastraszanie…

Później wyszło na jaw, że  „kochał” nie tylko mnie. Okazało się, że były mąż ma pięcioro dzieci z różnymi kobietami (o których wiem oficjalnie). Zostawił mi długi do spłacenia, a sam zniknął.

SIEDEM LAT PÓŹNIEJ

Minęło 7 lat. Mój syn jest zdrowy i cudowny. To największe szczęście mojego życia. Rozumiemy się bez słów i wspieramy. Mamy spokój i swój kąt…

Niedawno pojawiło się w moim życiu Słońce. Myślę, że jestem gotowa aby zaufać. Na razie po cichu chłonę tę radość aby nie uciekła… Jeśli pomogę moją historią chociaż jednej, słabszej kobiecie, to będzie to dla mnie największy sukces.               

Puenta psychologa Anny Preis

Tradycyjny model rodziny, w którym to mąż był głową rodziny i jej żywicielem, a żona odpowiadała za wychowanie dzieci i dbanie o ognisko domowe powoli ustępuje miejsca nowemu partnerskiemu modelowi, w którym to obie strony są sobie równe i cieszą się tymi samymi prawami. Nie ma nic złego w tradycyjnym modelu, jeśli obie strony zgodnie taki model wybrały i szanują się oraz są sobie uczciwe. Jednak trzeba zauważyć, że w takiej konstelacji rodzinnej zawsze dochodzi do zależności finansowej kobiety od mężczyzny. A to rodzi nierówność w związku. I dopóki wszystko między się małżonkami układa, nie stanowi to większego problemu, ale w momencie problemów małżeńskich okazuje się, że kobieta jest na przegranej pozycji. Tak też było w przypadku bohaterki tej historii, której mąż przestał być dla niej partnerem, a stał się tyranem i władcą. Niestety czasami dochodzi do takiego skrzywienia ról i jeszcze większego wypaczenia tradycyjnego modelu rodzinnego, który zamienia się w władzę absolutną mężczyzny. W takich związkach często pojawia się przemoc fizyczna i psychiczna, co potwierdza ta historia, która była zastraszana, karana i nad którą mąż znęcał się psychicznie. Na szczęście bohaterka przerwała ten toksyczny związek i szukając schronienia u bliskich zaczęła nowe życie. Dziś, wiele lat później, jest szczęśliwa, a jej historia niech jest inspiracją dla wszystkich tych kobiet, które żyją w nierównym związku i dotąd bały się coś w nim zmienić. Weźcie z niej przykład i nie czekajcie, aż będzie za późno. Macie prawo być traktowane na równi z Waszym partnerem, macie prawo być szczęśliwe.

4 komentarze. Zostaw komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wypełnij to pole
Wypełnij to pole
Proszę wpisać prawidłowy adres e-mail.