Mam na imię Magdalena
Miałam być Rozalia, bo ojcu bardzo podobało się to imię, ale mama nie zgodziła się: nie podobało jej się. Jestem jej wdzięczna, że zaprotestowała.
Mogę śmiało powiedzieć, że moja mama była silną kobietą. Silną, ponieważ przeżyła całe życie z alkoholikiem. Siła, którą w niej widzę, mogłaby w dzisiejszych czasach być uznana za słabość. Bo dlaczego godzić się na takie życie? Dlaczego nie spakować walizki swojej i trójki dzieci i po prostu zatrzasnąć za sobą drzwi? Moja mama tego nie zrobiła. Jej heroizm był na miarę jej możliwości, na miarę czasów, w których żyła. To dawanie z siebie wszystkiego nam, swoim córkom, to furkot jej maszyny do szycia, w której po nocy powstawały nasze piękne kreacje z wystanego w peerlowskiej kolejce materiału, to ciepły obiad na stole, to czysta pościel, w której się zanurzałam.
Ja poszłam krok dalej
Mój mąż nie był alkoholikiem i po latach wiem, że byliśmy za młodzi, żeby umieć otworzyć się i zrozumieć potrzeby drugiej osoby. Kiedy zaszłam w ciążę, byłam na drugim roku studiów. Tomasz początkowo studiował ze mną, w tym samym mieście. Chodziliśmy wtedy ze sobą już od jakiegoś czasu, znaliśmy się od dziecka. To był dobry czas! Wrocław zawsze pozostanie w moich wspomnieniach, tych dobrych wspomnieniach. Po urodzeniu dziecka mieliśmy znaleść sposób, żebym mogła wrócić do studiowania pedagogiki. Ale mój teść wydał na mnie wyrok, kierując stwierdzenie „Magdalena pedagogikę, a ty co, pieluchologię będziesz studiował?!” do mojego już wtedy męża. Ten ostatni nie potrafił zakwestionować opinii w jego oczach wszechmogącego i wszechwiedzącego ojca… Nie skończyłam studiów, nie odnalazłam się też na gospodarstwie na wsi, nie chciałam zajmować się domem i dziećmi w wymiarze pełnoetatowym. Mój mąż nie pozwolił mi pójść do pracy. Kiedy postawiłam na swoim, kiedy dzieci były już odchowane, awantury nasiliły się… Wnosiłam pozew o rozwód trzy razy. Za trzecim razem spakowałam walizkę swoją i dwójki dzieci i wyprowadziłam się do miasta, do mieszkania, które wywalczyłam przy podziale majątku.
Zostały mi przyznane alimenty, ale sąd nie był w stanie wyegzekwować ich od mojego męża, który przez lata ich nie płacił. Jestem dumna z tego, że sobie poradziłam, nie popadłam w długi. Jestem dumna z własnej determinacji i tego, że podejmowałam nowe wyzwania. Kiedy na moim horyzoncie pojawiła się oferta pracy jako asystenka w zagranicznej firmie, po nocach uczyłam się języka angielskiego. I dostałam tę pracę, mimo, że inne kandydatki miałe ukończone studia. Jestem dumna z tego, że nigdy się nie poddawałam. Tak, jestem SuperWoman!”
Mam na imię Joanna, jestem córką Magdaleny. Musiałam dać dojść do głosu mojej mamie, która – jak słyszę to także od innych kobiet – mówi o sobie, że po sześćdziesiątce stopniowo staje się niewidzialna… Nie chcę, żeby moja mama stała się niewidzialna. Nie wiem, czy ona sama myśli o sobie, że jest Super Kobietą. Z pewnością sama nie zgłosiłaby się do tej akcji.
Ja jednak widzę jej drogę, jako podwaliny mojej drogi, którą kroczę z coraz większym szacunkiem do samej siebie. Tak, ośmielę się głośno powiedzieć: jesteśmy SuperWomen!
1 Komentarz. Zostaw komentarz
I am an investor of gate io, I have consulted a lot of information, I hope to upgrade my investment strategy with a new model. Your article creation ideas have given me a lot of inspiration, but I still have some doubts. I wonder if you can help me? Thanks.