Wszyscy ostrzegają:
Nie pal!
Nie pij!
Ale nikt nie ostrzega przed innym dużym zagrożeniem…

MIŁOŚCIĄ!

A przecież to szaleństwo jest kluczową częścią naszego życia. To miłość powinna mieć adnotacje – powoduje burzę w organizmie.

Mówi się że od miłości do nienawiści jeden krok. Dwa silne uczucia, całkowicie jednak różne. Starożytni Grecy nazywali miłość „Szaleństwem bogów”. Ludzie przez tysiące lat umierali przez miłość, modlili się o miłość, wyśpiewywali miłość, żyli i zabijali dla miłości.

Pada czasami pytanie jak to możliwe, że miłość może przerodzić się w nienawiść?

Może, mam okazję to obserwować na salach rozpraw i poza nimi również. Sprawy rodzinne, cywilne jakie prowadzimy są pełne emocji, a strony na ich fali podejmują szereg niekorzystnych dla siebie decyzji. A potem gnębią ich wyrzuty sumienia. Nie raz miałam okazję zaobserwować, że na tej fali ludzie „płyną” bez hamulców, nie słuchają nikogo. A potem… przychodzi czas otrzeźwienia, czas refleksji.

Moment, kiedy okazało się, że straty emocjonalne są zbyt duże, że upieranie się na złość nie miało sensu, że majątek został przekazany bez namysłu, a umowy dżentelmeńskie nie są przestrzegane… Tyle, że jest za późno… Wielu z nas prawników nie zna się na wszystkim, sami się leczymy, mamy swoje trudności, sami piszemy pisma, sami w wielu dziedzinach się szkolimy. Dobrze jest mieć ogólne pojęcie w swoich sprawach, ale pamiętaj, że dr google i rady znajomych, nie zastąpią wiedzy i doświadczenia.

Czasem prawnik się naprawdę przydaje, latami się finalnie uczymy (8 lat – studia plus aplikacja), a potem stosujemy zdobytą wiedzę w praktyce codziennej – u mnie to już prawie 18 lat. Dodatkowo oferujemy spojrzenie na sprawę z boku, bez emocji. Jako hamulcowa, pokazuję inną perspektywę i przede wszystkim konsekwencje prawne planowanych decyzji, decyzja jednak zawsze należy do Ciebie. Ja jednak dbam o maksimum bezpieczeństwa dla mojego Klienta.